niedziela, 14 maja 2017

HARCERSKA GAWĘDA- 100 LECIE HARCERSTWA ZAMOŚĆ






– Co wam dało harcerstwo? – zapytałam dawnych członków 198. Drużyny „Beznazwy”, do której także należałam. Dziś to ludzie po czterdziestce, zawodowo niezwiązani z ZHP. – Przyjaźnie na całe życie. – Niezapomniane wyjazdy do Majdanu Sopockiego, gdzie była harcerska stanica. – Ogniska, przy których śpiewaliśmy do rana. – Kontrolowane wagary w komendzie hufca, bo zamiast chodzić na manowce, gdzie pije się wino i pali co popadnie, organizowaliśmy rajdy i planowaliśmy górskie wypady. – Przez harcerstwo pokochałam Bieszczady. Pierwsze kroki Ruch skautowy, zapoczątkowany przez Roberta Powella na przełomie XIX i XX wieku w Anglii, przyjął się w Polsce po artykule Edmunda Naganowskiego, który przedstawił nowatorskie zasady wychowania młodzieży na łamach dziennika „Słowo Polskie” 14 listopada 1909 r. Już kilka tygodni później powstały pierwsze drużyny. Było to możliwe dzięki zaanga- żowaniu lwowskiej inteligencji. Szczególnie wyróżnił się na tym polu Andrzej Małkowski. Był on propagatorem nowej idei wychowawczej i redaktorem wychodzącego we Lwowie od 15 października 1911 r. dwutygodnika „Skaut”. Rozwój harcerstwa w Galicji był możliwy nie tylko ze względu na zaangażowanie miejscowej inteligencji, ale także z uwagi na przychylność władz austriackich. Zupełnie inaczej miały się sprawy w zaborze rosyjskim. Zamość, leżący w granicach Kongresówki, musiał poczekać na ruch skautowy kilka lat. Pierwszą drużynę męską założył Michał Pieszko w 1917 r. Był on nauczycielem polskiego gimnazjum, które rozpoczęło działalność w mieście 4 października 1916 r. Pieszko, absolwent Uniwersytetu im. J. Kazimierza, zetknął się we Lwowie z Andrzejem Małkowskim i zrozumiał wagę nowej idei w kształtowaniu młodzieży. Toteż jego harcerze odegrali ważną rolę w procesie rodzenia się polskiej państwowości. Młodzi skauci z zamojskiego gimnazjum wstępowali ochotniczo do wojska, by odeprzeć nadciągającą Armię Czerwoną. W 1920 r. w szeregach obrońców znalazło się 55 uczniów, w tym 27 skautów. Kiedy I Armia Konna gen. Siemiona Budionnego wkroczyła na Zamojszczyznę, harcerze odpowiadali za łączność między starostami poszczególnych miejscowości a Urzędem Wojewódzkim w Lublinie. Klimat przedwojennego harcerstwa przybliża Janina Kawałko-Bojarczukowa, która wstąpiła do drużyny w 1918 r. To był okres, kiedy istniał podział na drużyny męskie i żeńskie: Naszą drużyną opiekowała się Kamila Wiśniowiecka, nauczycielka gimnazjum. Opowiadała nam o skautingu całego świata, jako ruchu młodzieżowym mającym na celu zdrowe wychowanie młodzieży zgodnie z prawem harcerskim. Dla nas spotkania te po ponad wiekowej niewoli były rewelacją, gdyż cechował je głęboki patriotyzm oraz wiedza o Polsce. Pierwszą drużynową była Kasiunia Wajlandówna, uwielbiana nie tylko przez nas, ale i całe gimnazjum. Młoda Janka jeździła na harcerskie zloty, wycieczki do lasu, zawierała przyjaźnie, które przetrwały czas wojny. Inna harcerka – Hermina Paszko-Łopuska, zwana „Misią”, wstąpiła do drużyny w Skierbieszowie. Wspomina, że biegała na wszystkie uroczystości i defilady, brała udział w wycieczkach. Po latach pisała: W 1932 roku byłam już bardzo ważną zastępową, miałam dostęp do książek moich starszych sióstr i starałam się to wykorzystać (…) Rok 1935 – maj. Zbliża się koniec roku szkolnego. Jak grom z jasnego nieba spada na nas wiadomość o śmierci Marszałka Józefa Piłsudskiego, wielkiego przyjaciela harcerstwa. Zaciągamy wartę honorową przy własnoręcznie przygotowanym katafalku. Dzisiaj czytamy to z niedowierzaniem, dziwi egzaltacja, niektó- rych może nawet śmieszy warta przy pustym katafalku, ale wówczas wychowanie patriotyczne, kształtowanie postaw absolutnego oddania sprawie narodowej, poświęcenia życia i szczęścia na rzecz wartości nadrzędnych były najważniejszymi elementami harcerskiej edukacji. Egzamin z wojny Wojna wisiała w powietrzu, harcerze powtarzali: Nie oddamy ani guzika, a przy ognisku śpiewali: Nikt nam nie zrobi nic, bo z nami Śmigły Rydz. Już pod połowy roku 1938 działało 100-lecie harcerstwa w Zamościu Harcerska gawęda Eliza Leszczyńska-Pieniak ZKK Nr 1 (130) 2017 37 JUBILEUSZE Harcerze na ul. Akademickiej w Zamościu, ok. 1935 r., fot. ze zbiorów Archiwum Państwowego w Zamościu „Pogotowie Harcerek” uformowane na wypadek wojny lub klęski żywiołowej. Dziewczyny uczyły się służby sanitarnej, łączności, terenoznawstwa, odbywały zajęcia wojskowe. Ale wciąż jednak nie dopuszczano myśli, że wojna wybuchnie za tydzień czy miesiąc, skoro „obóz służby” zorganizowano w sierpniu 1939 r. w Wincencie. Zamojskie harcerki pojecha- ły na granicę polsko-niemiecką. Oprócz odbywania ćwiczeń sprawnościowych i sanitarnych, dziewczyny kąpały się w rzece i próbowały jedną nogę postawić na niemieckiej ziemi. Nie przypuszczały, że po drugiej stronie granicy żołnierze robią im z ukrycia zdjęcia. Maria Kowalska-Jodłowska też była na tym obozie, po latach wspominała: Wykorzystali je później, po zajęciu Zamościa. Być może była to jedna z tragicznych przyczyn śmierci Grażyny Kierszniewskiej. A i Halinka Składnik przeżyła ciężkie chwile. Jeden z Niemców rozpoznał ją w Zamościu, gdyż miał ze sobą zdjęcia z Wincenty. Było to w listopadzie 1939 roku. Zatrzymał ją i powiedział: „Ja ciebie znam, jesteś harcerką i byłaś na obozie w Wincencie”. Chłopcy i dziewczyny z zamojskich drużyn bardzo ofiarnie zaangażowali się w walkę z okupantem. Kiedy wybuchała wojna, Hermina Paszko-Łopuska, zwana „Misią” pełniła służ- bę na stacji kolejowej, gdzie pomagała przy przyjmowaniu transportów ewakuowanych rodzin wojskowych z Poznań- skiego. Wydawała kanapki i gorącą herbatę. Jeszcze w mundurze, ale to ostatnia chwila. Po powrocie do domu mama chowa go głęboko w szafie. Potem Hermina jest sanitariuszką w szpitalu polowym zorganizowanym w sądzie. We wrześniu 1941 r. zostaje wcielona do ZWZ. Jest łączniczką, po jednej z akcji podziemia polskiego zostaje aresztowana. Wspominała: Musiałam zemdleć, bo nie wiem, jak dojechaliśmy do baraku blisko stacji kolejowej nad rzeką. Tam zaczęło się nowe bicie z taką wściekłością, że któryś z chłopaków z tłumu aresztowanych zasłonił mnie i to na niego posypały się ciosy. Byłam bardzo pobita, głowa, twarz, ramiona. Wybito mi cztery zęby i złamano szczękę, ale o tym dowiedziałam się w Lublinie. Druhna „Misia” trafiła na ulicę Krochmalną, gdzie był punkt wysyłkowy na roboty do Niemiec. Dzięki pomocy rodziny i przyjaciół wróciła do Zamościa. Jadwiga Harczukowa-Muszyńska także pracowała jako sanitariuszka przy obsłudze żołnierzy poszkodowanych w kampanii wrześniowej. Do Zamościa przywieziono blisko 6000 rannych z pól bitewnych pod Krasnobrodem i Tomaszowem. Druhna Jadwiga zapamiętała, że szkoła podstawowa nr 1, sąd, gimnazjum oraz kino zamieniono w szpitale. Ranni umierali w bólach, brakowało lekarzy, środków opatrunkowych i lekarstw. Harcerze byli także zaangażowani w tajne nauczanie, warto wspomnieć Stanisławę Żuchowską, Marię Kowalską, Felicję Juśkową. Wielu harcerzy angażowało się także w pomoc rodzinom z pacyfikowanych wsi Zamojszczyzny. Podaj cegłę 3 maja 1945 r., po pięcioletniej przerwie harcerze w mundurach przeszli ulicami Zamościa. Wojna zmieniła ich życie, dorośli, ale to nie znaczy, że postanowili rozstać się z krzyżem i lilijką. Powstały nowe drużyny w odradzających się szkołach podstawowych i średnich, ogromną rolę w animowaniu ruchu harcerskiego odegrała Jadwiga Harczukowa-Muszyńska. Była jedną z inicjatorek powstania Celi Harcerzy na Rotundzie. Stworzyli ją członkowie zamojskich drużyn, a materiału dostarczyła klinkiernia przy ulicy Obwodowej (dziś Peowiaków). Opis tej pracy znajduje się we wspomnieniu Marii Kusz-Matuszewskiej, która należała do zastępu „Szarotki”: My, harcerki i harcerze, staliśmy w szeregu od klinkierni, aż po Rotundę podając sobie cegły z rąk do rąk. Miało to symbolizować braterstwo i jedność harcerskich serc. Na miejscu w celi harcerze z kielniami i zaprawą murarską budowali pomnik tym, którzy „odeszli na wieczną wartę”. Harcmistrz Jadwiga Harczukowa-Muszyńska za działalność społeczno- wychowawczą w 1997 r. została odznaczona tytułem „ Honorowy obywatel Zamościa”. – To była ciepła osoba, bardzo życzliwa wobec dzieci. Mówiła, że przez całe życie stosowała się do prawa harcerskiego – wspomina Urszula Sirko-Rogowska, wieloletnia komendantka hufca ZHP w Zamościu. Mimo trudnych lat powojennych Jadwiga HarczukowaMuszyńska już latem 1946 r. zorganizowała obóz w Krasnobrodzie, kolejny odbył się w Ruskich Piaskach. W roku 1948 (…) wyjechaliśmy na ostatni obóz do Damnicy k. Słupska. Było tam 90 harcerek zorganizowanych w trzy drużyny. Spałyśmy pod namiotami na ogromnej leśnej polanie (…). Czas spędzałyśmy niezwykle pracowicie – oczyściłyśmy na przykład społecznie 5 ha młodego lasu, utworzyłyśmy przedszkole dla okolicznych dzieci wiejskich oraz ambulatoria dostępne dla ludności – wspominała harcmistrz Jadwiga. Jednak główna praca harcerzy odbywała się w Zamościu. Organizowali wieczornice, a dochody z imprez przekazywali na odbudowę stolicy, wspierali przesiedleńców, zbierali żywność, ubrania, zabawki dla najbardziej poszkodowanych przez wojnę. Podczas Tygodnia Harcerskiego (14-18 maja 1947 r.) honorowym gościem imprezy był kardynał Stefan Wyszyński, który przy ognisku dzielił się wspomnieniami z własnej drużyny. Pod koniec 1948 r. rozpoczęły się działania władz zmierzające do zniszczenia ZHP. Zlikwidowano podział na organizację żeńską i męską, zerwano z tradycją skautową, usunięto instruktorów, którzy nie godzili się na zmiany. A wreszcie 1 38 JUBILEUSZE Kraków, Zlot 100-lecia harcerstwa, fot. ze zbiorów druhny Urszuli Sirko-Rogowskiej czerwca 1950 r. podjęto uchwałę o likwidacji ZHP. Dopiero po przemianach w październiku 1956 r. harcerstwo wróciło do łask, a z czasem stało się nieodłącznym elementem szkolnego wychowania. Drużyna istniała w każdej szkole, a często także w klasie. Na terenie wielu placówek budowano harcówki – miejsca spotkań. Dzieci płynnie przechodziły z drużyny zuchowej do harcerskiej. Spotkania pokoleń Dzisiaj przynależność do harcerstw nie jest tak powszechna. – W Zamościu i najbliższej okolicy mamy około 150 harcerzy – wylicza Sława Bilska, zastępca komendanta hufca ZHP do spraw programowych. – Zbiórki odbywają się w Klubie Harcerskim „Viking”, ale ja spotykam się z moją drużyną w szkole, na Stare Miasto chodzimy, jak są jakieś ważniejsze uroczystości. Sława Bilska kończyła Liceum Ogólnokształcące im. T. Reytana w Warszawie, to tam złapała harcerskiego bakcyla. Zobowiązanie instruktorskie składała w 1978 r. pod krzyżem Romualda Traugutta na Cytadeli. Po studiach przyjechała z mężem do Zamościa. To miał być wyjazd na pewien czas, została do dzisiaj. Uczy matematyki w Zespole Szkół Społecznych w Zamościu, gdzie prowadzi również drużynę. – Nie wyobrażam sobie życia bez harcerstwa, im jestem starsza, tym więcej energii czerpię z tej pracy dla siebie. Największą satysfakcję mam wtedy, kiedy podejmuję się ważnego zadania i udaje mi się je wykonać – opowiada Sława Bilska. Takich zadań w życiu zastępcy komendanta hufca ZHP w Zamościu było wiele. Jednym z nich była organizacja Rajdu Grunwaldzkiego. Drużyna Sławy Bilskiej zwyciężyła w zmaganiach rajdowych w 2009 r. Organizowała kolejne cztery edycje imprezy. – Rajd trwał dwa dni, a pracowaliśmy nad nim rok. Układaliśmy trasy, budowaliśmy fabułę, szukaliśmy historycznych analogii. To wymagało dużego zaangażowania całego zespołu – wspomina druhna Sława. Wskład zamojskich drużyn wchodzi głównie młodzież ze szkół podstawowych i gimnazjów. Nie ma drużyny harcerskiej skupiają- cej starszą młodzież. Brakuje liderów gotowych do takiej pracy. – Koniec lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych to był dobry czas dla starszych harcerzy. Były takie momenty, że w mojej dru- żynie było 50 osób – wspomina Urszula Sirko-Rogowska, która przez wiele lat prowadziła 198. „Beznazwy”. Jednym z ważniejszych wydarzeń z tamtego okresu były cykliczne spotkania harcerskich pokoleń. Z różnych stron Polski, a nawet Europy (jedna z druhen przyleciała aż z Paryża) przyjeżdżały do Zamościa raz w roku harcerki-seniorki. Czas miały bardzo napięty. Każdą drugą sobotę września spędzały w klubie „Viking”, w niedzielę brały udział we mszy świętej w kościele św. Katarzyny, składały kwiaty na Rotundzie, a potem spotykały się z młodymi harcerzami w murach dawnej Akademii Zamojskiej, bo tam mieściło się początkowo Liceum Ogólnokształcące im. M. Konopnickiej, do którego uczęszczały. Atmosferę tych spotkań oddała w swoich wspomnieniach harcmistrz Alicja Treflerowa, wieloletnia dyrektorka w liceum w Pruszkowie, a także członkini, a potem przewodnicząca Warszawskiego Koła Zamościan: Jesteśmy znowu razem, jest nam bardzo dobrze ze sobą, mamy sobie tyle do powiedzenia, śpiewamy niezapomniane piosenki harcerskie (…). Z uwagą słuchamy gawędy NASZEJ Druhny Komendantki, a przed oczami jak w kalejdoskopie przesuwają się nasze ogniska, nasze obozy. Pomysł spotkań pokoleń narodził się w 1991 r., podczas uroczystości przekazywania sztandaru do Muzeum Sakralnego Fundacji Rodziny Zamoyskich przy kolegiacie. Sztandar ma długą historię. Po wojnie harcerki postanowiły własną pracą zarobić na sztandar, który miał być repliką tego zaginionego po wejściu Niemców do miasta w 1939 r. Odbyły się zbiórki pieniędzy i kiermasze. Udało się i w 1948 r. w kolegiacie poświęcono sztandar. Nie służył jednak długo. W 1949 r. nastąpiło połączenie hufca harcerek i harcerzy, a symbolika sztandaru z postacią św. Jerzego nie odpowiadała władzy komunistycznej na tyle, że na pewien czas UB zatrzymało go w swoich archiwach. Odzyskał go Jan Wołłk-Łaniewski (komendant hufca) i w 1988 r. przekazał na ręce Jadwigi Harczukowej-Muszyńskiej i Alicji Treflerowej. Po naradach z innymi harcerkami przekazano go do muzeum, gdzie można go oglądać do dzisiaj. Harcerstwo może być przygodą życia lub tylko krótkim epizodem, ale nie przemija bez śladu. Jedni zyskują w drużynie przyjaciół na całe życie, drudzy spotykają na obozach mi- łości, a jeszcze inni zaczynają wtedy przygodę z żeglowaniem czy wspinaczką górską. Bo harcerstwo otwiera na drugiego człowieka i na świat, uczy zapachu lasu i smaku pieczonych ziemniaków. Daje dreszczyk emocji i świadomość, że w rzeczywistości, w której nie można liczyć na nikogo, jest ktoś, kto niezawodnie pomoże. Wspomnienia zamieszczone w tekście zacytowałam z „Zamojskiego Kwartalnika Kulturalnego” z 1997 r., wydanego w 80. rocznicę harcerstwa w Zamościu. Eliza Leszczyńska-Pieniak – uczy języka polskiego w III LO w Zamościu, teksty poświęcone literaturze i sztuce publikuje w „ZKK” i „Akcencie”. ZKK Nr 1 (130) 2017 39 JUBILEUSZE Zamość, Rajd Historyczny, 2014 r., fot. ze zbiorów druhny Urszuli Sirko-Rogowskiej

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz